Przylot…

Do stolicy Reunion przylecieliśmy w sobotę rano… lot nad Oceanem Indyjskim odbył się na szczęście bez przygód i większych turbulencji, a spożyte wino po obiedzie w samolocie pomogło nam przetrwać noc w niewygodnych fotelach giganta Boeinga 777-300 ;). Dzień pierwszy przeznaczyliśmy na odpoczynek po około 40 godzinach podróży…

Poza tym musieliśmy jeszcze uzupełnić prowiant na kilka najbliższych dni oraz przygotować logistykę na następny dzień działania w kanionie 🙂 Do tego zmiana czasu dała nam lekko w kość – kładliśmy się spać ze świadomością, że następnego dnia musimy wstać o 4 rano polskiego czasu… ;-(