Jesienne Pireneje…

…czyli przedłużenie wakacji pod znakiem katalońskiej zadymy i strajków, czarnej zimnej wody i barcelońskiej plaży „urwi-nóżki” 😉
Zrobiliśmy dwie powtórki po 10 latach – klasyki LLech i Gourg des Anelles, całkiem fajny Saint-Vincent z zaj… 75tką „Forat de la Tomba”, oraz w końcu odhaczyliśmy legendarną Nurię.  Jak to z legendami bywa, wyobrażenia zupełnie nie pokrywały się z rzeczywstością, co nie znaczy że gorszą, tyle że znacznie krótszą… Nie mniej trzeba będzie tu jeszcze wrócić… T25! nadal czeka 😉