Oprócz działania w kanionach zwiedziliśmy także wyspę, mimo iż nie było na to zbyt wiele czasu. Do napisania postu „pocztówka z Reunion” zainspirował mnie Mateo, który przez cały wyjazd próbował wysłać widokówki do rodziny, ale ciągle nie było na to czasu 😉 Dlatego wszystkim, którzy nie dostali od nas kartek, a chcieliby zobaczyć jak piękna jest wyspa, dedykuję ten artykuł 🙂
Warte zobaczenia są okolice czynnego wulkanu Piton de la Fournaise 2632 m, który znajduje się w południowo-wschodniej części wyspy w Parku Narodowym Réunion. Aby przedostać się w pobliże wulkanu wybraliśmy krętą drogę RN3, prowadzącą w poprzek wyspy. Z okien samochodów widzieliśmy gęstą dżunglę z przepięknymi paprociami drzewnymi.
Zanim dotarliśmy w okolicę wulkanu mijaliśmy niesamowite krajobrazy, mocno wcięte doliny, ze stromymi zboczami porośniętymi bujną, soczysto zieloną roślinnością…
Im wyżej wjeżdżaliśmy, tym bardziej krajobraz ulegał zmianie. Bujna roślinność została zastąpiona przez suche krzaki, a kolor otoczenia przeobraził się w szaro-czerwony…
Przed nami nagle odsłoniła się gigantyczna dziura – stary wygasły już przed 2 tys. lat Cratère Commerson.
Jadąc dalej krajobraz stawał się coraz bardziej marsjański… Rozległą płaską przestrzeń przecinała szutrowa droga prowadząca coraz bliżej wulkanu Piton de la Fournaise.
Wreszcie dotarliśmy na Pas de Bellecombe do małego schroniska, a zarazem punktu informacyjnego, z którego rozpoczynał się szlak na wulkan. Niestety nie wybraliśmy się na szczyt, ponieważ warunki pogodowe na wysokości przełęczy na 2300m nie sprzyjały – wiał silny, zimny wiatr, padał deszcz, a na całym horyzoncie rozciągały się chmury. W kalderze l’Enclos Fouqué wdało nam się zobaczyć jedynie mały krater Formica Leo, który i tak zrobił na nas spore wrażenie 😉
W drugim tygodniu wyprawy zwiedziliśmy niesamowite zachodnie wybrzeże pełne, wyrzuconych przez wzburzone fale koralowców. Wiejący od oceanu indyjskiego silny wiatr powodował gigantyczne około 5-6 metrowe fale, które tworzyły niesamowity spektakl rozbijając się o skalisty brzeg.
Przejeżdżaliśmy także u podnóża wulkanu Piton de la Fournaise, tym razem jednak od południowo-wschodniej strony. Co kilka lat w trakcie erupcji wulkan zalewa całą drogę niszcząc ją doszczętnie. Mieszkańcy przyzwyczajeni są już do regularnych napraw na tym odcinku 🙂
Niestety nie udało nam się zobaczyć wszystkiego co chcieliśmy… ale dzięki temu jest po co wracać na wyspę… 🙂
Paulina