Wróciliśmy !
Zero strat w ludziach, w sprzęcie tylko nieznaczne !
Poszło pięć lajtowych, ale fajnych akcji:
dzień 1 – jak zwykle rozruchowo dla początkujących Susec. Wiosenna woda to jednak jest to ! – można było się odrobinę pokręcić.
dzień 2 – Predelica – na dojściu śnieżyca, u góry jeszcze jakieś firny, ale potem poszło już normalnie. Woda umiarkowana, ale wystarczająca by na 50tce dostarczyć niektórym sporych emocji.
dzień 3 – Rudi, Mateusz i Obelix atakują Po Dolu. Woda o tej porze roku jest i oprócz ostatniej kaskady, z powodu zapomnianej liny, robią wszystko. Ja solowo atakuję Globoski – wiosenna woda i słońce – cudnie. Reszta zalega pod Globoskim łapiąc brąz i uskuteczniając slacka (ponoć, bo nikt nie widział).
dzień 4 – po długich namysłach decydujemy się na S***** w dolinie Trenty. Kanion mocno otwarty, woda okazuje się bezproblemowa, kilka fajnych skoków, obicie kiepskie. Ponoć ciekawy, choć poza kilkoma miejscami specjalnie mnie nie wzruszył.
Nocny powrót i o 5tej rano w domu. Pierwsze foty już w galerii. Szczegółowa relacja pewnie niebawem.
Olo